Mineralne gatunki jako pierwotni i ostateczni mieszkańcy ziemi

Biuro Wystaw

26.11.2025 - 15.01.2026
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.45.19
    Marta Kwiatek
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.45.11
    Marta Kwiatek
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.45.03
    Marta Kwiatek
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.43.25
    Marta Kwiatek
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.45.19
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.45.11
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.45.03
  • Screenshot 2025-11-11 at 20.43.25

Warstwa jako jednostka sensu. O czasie, procesie i splątaniach

Gdybym miała opisać pierwsze wrażenie z prac Marty Kwiatek, powiedziałabym: warstwy. Czas, materia, proces. Nie tylko dlatego, że sitodruk jest sztuką warstwowania, w której każdy przebieg rakli to osobny ruch i chwila, nakładające się na poprzednie. Warstwy nie mają jedynie znaczenia technologicznego. Tematycznie grafiki uruchamiają skojarzenia z geologią obrazu, z czasem “skamieniałym”, widocznym zwłaszcza w formach przypominających kamienie czy zastygłą lawę. To obrazy, które można czytać według zasad stratygrafii, jako odkrywanie nawarstwionego czasu i materii, wymykających się ludzkiej percepcji i często trwających dłużej niż ludzkie życie. Ten sposób patrzenia spotyka się z geologią mediów (Jussi Parikka), przypominającą, że media i obrazy od początku są splecione z ziemią, jej substancjami i nie-ludzkimi rytmami.

Z tak rozumianej stratygrafii obrazu naturalnie wyłania się uwaga na powierzchnię i jej sprawczość. W sitodrukowych grafikach Marty Kwiatek interesująca jest zarówno faktura jako suma drobnych oporów i sprawczości materiału, które organizują widzenie, jak i cielesny aspekt procesu pracy a także samego druku. Tę cielesność druku można rozumieć także jako zapis wydarzeń w czasie, a nie jedynie rezultat artystycznej intencji. W sitodruku powierzchnia nigdy nie jest całkiem gładka, tusz odkłada się niczym relief, a światło wchodzące w grę z cieniem w tym wypadku tworzy trójwymiarowe doświadczenie grafik.

Wątek nawarstwienia materii i czasu wybrzmiewa tu dzięki wizualnym analogiom do kamienia i lawy. Moja przyjaciółka w każdym nowym miejscu zbiera kamienie. Pieczołowicie dotyka te małe skały i wybiera te, które zabierze ze sobą. Jej kolekcja pochodzi z różnych miejsc i z odmiennych temporalności. Mnie z kolei zawsze pociągała „natura” lawy. Chyba naprawdę uświadomiłam to sobie dopiero na Islandii, gdy dzień po moim przylocie wybuchł wulkan Fagradalsfjall. Pobyt na wyspie i książka Andriego Snæra Magnasona O czasie i wodzie uzmysłowiły mi jeszcze coś: kategorie czasu geologicznego i ludzkiego dramatycznie się do siebie zbliżyły. Topniejący lodowiec, który „zwiedzałam”, stał się zmianą rejestrowaną w skali pojedynczego życia. Zarówno on, jak i ja nie doczekamy następnego stulecia. W tym rejestrze dobrze wybrzmiewa intuicja Barry’ego Lopeza z Arktycznych marzeń: północne pejzaże porządkują nasze emocje i plany poprzez skalę i temporalność, jaką narzucają. Ta perspektywa, wolniejsza od ludzkich rytmów, pomaga czytać lawę i kamień nie jako rzeczy, lecz procesy. Lawa ma w sobie natychmiastowość i stałość zarazem; w kamień wpisane jest długie trwanie. Wielogatunkowe Marty Kwiatek, pokazują to czasowe przemieszanie i współobecność różnych temporalności: życia, śmierci i odnowy, a także nieoczekiwane splątania. Przypomina mi się jeszcze jedna lektura: Hjem. Na północnych wyspach Ilony Wiśniewskiej. Jest to opowieść o splecionych losach mewy trójpalczastej („krysi”) i człowieka. Jesteśmy jak te ptaki, szukające nowego domu w świecie, który sami przekształciliśmy na niewyobrażalną skalę. Patrząc na te sitodruki, widzimy nie tyle pejzaż, co właśnie proces przekształcania. Warstwy układają się jak w krajobrazie: nierówno ale harmonijnie. Każda grafika ma swoją temporalność, gęstość i temperaturę.

Jeśli geologia jest tu jedną osią, drugą pozostaje relacja światła i cienia. Jun’ichirō Tanizaki w Pochwale cienia przypominał, że to, co najciekawsze, wydarza się na styku widzialnego i ukrytego. Sitodruk jako medium z pozoru „plakatowe”, okazuje się wyjątkowo czuły na takie subtelności. Płaszczyzny nie są jednorodne, a czernie mają głębię i różne rejestry. Światło nie oświetla tu głównego motywu, lecz wydobywa relacje między warstwami a asymetryczne cienie nadają kształtom ciężar. Światło, którym operuje artystka nie jest ani sceniczne ani spektaklowe, lecz mineralne, współgrające z materią, jakby uczestniczyło w krzepnięciu form.

Prace Marty Kwiatek, zarówno tematycznie, jak i formalnie, wpisują się w naturokulturowe splątania. Używam tu „splątania” w sensie, który proponuje Karen Barad jako relacji, która współkonstytuuje podmioty i materie. W sensie materialnym papier, pigment i nacisk rakli sprzęgają się tu w jedną operację; w sensie relacyjnym obraz czasem wręcz zlewa figurę z tłem, unieważniając hierarchie i tematyzując przepływy między światem ludzkim i więcej-niż-ludzkim. Układy zależności obecne w sitodrukach Kwiatek są nie tylko ich tematem, ale i zasadą organizującą kompozycję oraz odbiór.

Warstwowość, ich „geologiczny” charakter i gra światłocienia organizują także doświadczenie ruchu. To paradoks: obrazy są statyczne, a jednak czytamy je jak proces. Z każdą zmianą kąta patrzenia detale układają się inaczej, jakbyśmy przechodzili przez kolejne izolinie. Tekstura działa jak mapa ukształtowania terenu i jak w kartografii to, co ważne, nie zawsze bywa najwyższe czy najciemniejsze; bywa linią cieniutką, ledwie widocznym uskokiem. W tym sensie Wielogatunkowe stawiają pytanie o miarę czasu i materii: ile warstw trzeba, by obraz nabrał gęstości, a ile by ją utracił? Odwołania do krajobrazów surowych i pięknych — pól lawowych, moren, klifów — wprowadzają jeszcze jeden aspekt. Surowość to tu forma oszczędna i zarazem bogata w znaczenia. Jeśli więc szukać jednego motywu przewodniego, byłaby nim warstwa rozumiana jako jednostka sensu: zapis czasu pracy, geologiczny laminat, ale też medium naturokulturowych przepływów i splątań. Warstwa staje się tu figurą myślenia o obrazie jako procesie. Staje się także topograficzną mapą, przedstawiającą negocjacje z materiałem oraz zapisem intuicyjno-intelektualnej drogi przez temat splątania i skalę ludzką i więcej-niż-ludzką.

Monika Rosińska


Bibliografia:

Barad, Karen. Spotkanie z wszechświatem w pół drogi. Fizyka kwantowa a splątanie materii ze znaczeniem. Przeł. S. Królak, WBPiCAK, Poznań 2024.

Lopez, Barry. Arktyczne marzenia. Przeł. J. Mikos, Marginesy, Warszawa 2021.

Magnason, Andri Snær. O czasie i wodzie. Przeł. J. Godek, Karakter, Kraków 2020.

Parikka, Jussi. A Geology of Media., University of Minnesota Press, Minneapolis 2015.

Tanizaki, Jun’ichirō. Pochwała cienia. Przeł. H. Lipszyc, Karakter, Kraków 2016.

Wiśniewska, Ilona. Hjem. Na północnych wyspach., Czarne, Wołowiec 2025.

Biuro Wystaw

Krakowskie Przedmieście 16/18, lok. 4

Warszawa

00-325

poniedziałek
Zamknięte
wtorek
Zamknięte
środa
12:00 - 18:00
czwartek
12:00 - 18:00
piątek
12:00 - 18:00
sobota
Zamknięte
niedziela
Zamknięte

W sobotę po wcześniejszym umówieniu się / We can be open on Saturday, after making an appointment

Wydarzenia