Galerie
-
1. Asymetria / Wolskie Centrum Kultury
Znak pusty / archiwum
Mapa →
Vahram Aghasyan, Zbigniew Dłubak, Daniil Galkin, Sharon Hayes, Barbara Kozłowska, Jarosław Kozłowski, Zbigniew Libera, Jerzy Lewczyński, Nikita Kadan, Anna Kutera, Romuald Kutera, Witek Orski, Harout Simonyan, Tomasz Szerszeń, Jan Świdziński
kuratorzy: Rafał Lewandowski, Franciszek Orłowski współpraca: Jędrzej Kucznerowicz
20.09–20.11.2019
ul. Wolska 46/48
asymetria.euRomuald Kutera
Lusterko, 1972/2019, odbitka własna artysty, 13x8 cmZnak pusty jest tym rodzajem znaku, który niegdyś wypełniony znaczeniami stał się dla nas nieczytelny. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą się wiązać z utratą energii społecznej lub kulturowej, a także mogą wskazywać na zagubione w procesach historycznych jego pierwotne znaczenia.
Wystawa przywołuje konceptualne znaki, zbiory i gesty puste, będące elementami nowatorskich dzieł sztuki polskiej lat 70., które w narracji historii sztuki były niesłusznie traktowane jako peryferyjne wobec jej głównego nurtu. Jest również próbą wskazania relacji pomiędzy kapitałem sztuki kontekstualnej a obiektami odnalezionymi w archiwum Związku Bojowników o Wolność i Demokrację.
Punktem wyjścia dla wystawy jest praca ormiańskiego artysty konceptualnego Vahrama Aghasyana Objects that question other objects (2019).
Początek samej pracy odnosi się do banneru używanego podczas welwetowej rewolucji w Armenii w 2018 r. Banner Vahrama Aghasyan głosi: „Niech żyje rewolucja równości i solidarności” przywołując anarcho-komunistyczny slogan: „wolność, równość i solidarność”, wskazując na jego pierwotną inspirację i pytając o zmiany, jakim został poddany.
Gesty artystów biorących udział w wystawie stają się pytaniami o kontekstualny sens archiwum.
Czy dziś problemy języka możemy więc rozwiązywać jedynie na poziomie sztuki?
-
2. BWA Warszawa
Kolory straconego czasu
Mapa →
Bownik
20.09–16.11.2019
ul. Marszałkowska 34/50/666
www.bwawarszawa.plBownik
Koło 1, 2018, wydruk atramentowy na papierze archiwalnym, 150x137 cmPierwszy graficzny rozkład kolorów w kole, w którym wybrane barwy tęczy ułożone zostały w zamknięty układ, to dzieło sir Isaaca Newtona z 1704 r. Był to arbitralny układ ośmiu barw stykających się w środku okręgu. Od czasów Newtona powstało wiele kół kolorów o różnej liczbie pól i liczne modele przestrzeni barw. Żaden ze schematów nie zawiera wszystkich kolorów, jakie postrzega człowiek – zamiast nich widzimy mniej lub bardziej liczne składowe, z których można skomponować nieskończoną liczbę odcieni, nawet te, których człowiek nigdy nie nazwał i których nie jest w stanie od siebie odróżnić.
Poszczególne dzieła w cyklu Bownika przypominają osobliwe koła barw. Nie są one jednak w żaden sposób uporządkowane i poddane jakimkolwiek regułom. Przenikające się w nich kolory nie mają nazw, ale też – podobnie jak w tęczy – wyraźnych granic pomiędzy sobą. Przybierają subtelne odcienie, które łączą się ze sobą w nieoczywisty sposób. Nie są to tonacje i zestawienia znane z ikonosfery codziennego życia. Ich rozedrganą, nieokreśloną naturę podkreśla również użyty do wydruków chropowaty papier.
Każde koło powstało w wyniku sfotografowania kręcącej się na obrotowej tarczy fotografii lub ryciny przedstawiającej pojedynczego ptaka. Co więcej, ptaka, którego już nie ma. W wizji Bownika wyraziste, nasycone kolory ptasiego upierzenia rozpłynęły się i zamieniły w wirujące widmo spektroskopowe. Wymarłe ptaki powróciły do życia w formie tajemniczego, rzucającego cienie spektrum. Każde Koło z cyklu jest numerowane, chociaż jest transpozycją i artystyczną rejestracją konkretnego przedstawiciela nieistniejącego już gatunku. Ptaki widma nie mają już nazw własnych, podobnie jak nie ma w naszym słowniku wszystkich kolorów straconego czasu. Czas zjada własne dzieci, ale też pamięć o nich.
Grażyna Bastek
-
3. Dawid Radziszewski
Şerban Savu
Czy kiedykolwiek byłeś w Abrudzie?, 2019, olej na płótnie, 198x148 cmŚwiątynia słonecznej medytacji
W południe, na początku lata, czujesz słońce prześlizguje się przez rozłożystą koronę i ją rozpala, sprawia że na wieki staje się migotliwa i jasna.
Dzieci w biały koszulkach biegną w kierunku szatni włożyć głowy pod kran, aby nic nie pozostało w umyśle pociemniałym od szczęścia pułapki. Patrzą na ciebie, zapomnianego przez wszystkich.
Tak zdołowany i zużyty że nie będziesz pamiętał gdzie skończyłeś kiedy wrócisz do świątyni słonecznej medytacji. Zaśniesz na ławce i obudzisz się na koncercie w ogrodzie, zamarznięty w zamarzniętym tłumie. Przenieś światło z włazu na dzieci, nawet jeśli wysiłek zużywa ci serce, niech wygrają nawet jeśli nie jesteś mile widziany w ich rumianej ekscytacji.
Cokolwiek trzymało cię do tej pory (wierzysz, że tajne prawo kurczy ludzi o 2 mm co rok, to samo prawo, którego nie lubisz a które chroni cie w chwilach wzmożenia, daje ci więcej niż zabiera w południe zastąpione pułapką polaroidu) stawia ci mikrofony i kamery w najprostszym ruchu świetlistego frontu Za kilkaset bajtów ktoś pokocha cie za dwieście lat.
Teraz wstań i poszukaj swojej dziewczyny w parku włazów. Ona leży na trawie, jest brutalnym, niezrozumiałym ciepłem w przejściu do lata.
Alex Văsieș
tłum. D.R.
-
4. ESTA
Światło mojego życia
Mapa →
Jan Chwałczyk
Kurator: Jolanta Studzińska
20.09–28.09.2019
ul. Dzielna 5
www.galeria-esta.plJan Chwałczyk
Przestrzeń miasta 1976, projekt realizacyjny formy przestrzennej dla Chełma, 2015, PCV/akryl, 78x78x23 cm, dzięki uprzejmości Galerii ESTAŚwiatło mojego życia to tytuł wystawy poświęconej twórczości Jana Chwałczyka, która ukazuje niezwykle interesującą analizę zagadnienia światła oraz powstawania barwy i percepcji koloru prowadzoną przez wrocławskiego artystę na przestrzeni ponad pół wieku.
Chwałczyk (1924–2018) pozostawił po sobie nie tylko intrygujący dorobek twórczy, ale też bogaty materiał teoretyczny, dokumentujący badanie ważnych zagadnień otaczającej nas rzeczywistości, a zarazem problemów dotykających sfery sztuki i nauki. Światło leżało niewątpliwie w punkcie centralnym zainteresowań i było największą inspiracją w pracy tego wyjątkowego artysty i człowieka, przez lata pracy dociekającego prawdy o otaczającym nas świecie i jego fundamentalnych zjawiskach, które pod pozorem oczywistości kryją w sobie wiele nieoczekiwanych wniosków podważających konwencjonalne postrzeganie.
Powstające od połowy lat sześćdziesiątych do 2018 r. cykle instalacji, nazwane przez autora Reproduktorami światła i Reproduktorami cienia, a następnie cykl Ten fantastyczny cień, stanowiły wspaniałą odpowiedź w postaci prostych form, swego rodzaju geometrycznych ekranów, które służyły jako scena dla niematerialnej, efemerycznej i subiektywnie odbieranej gry światła i cienia, ukazującej wielobarwne przestrzenie.
Konstruowane „obiekty sztuki” podlegały ciągłej transformacji, jak otaczająca je natura, sprawiając wrażenie żywych bytów, ujawniających procesy dziejące się na oczach obserwatora. Były rodzajem narzędzi służących uchwyceniu iluzji i rozważaniu materialności naszej rzeczywistości.
Jolanta Studzińska
-
5. Fundacja Galerii Foksal
Wilhelm Sasnal
Bez tytułu, 2018, dzięki uprzejmości artysty i Fundacji Galerii FoksalWilhelm Sasnal, malarstwo „Te obrazy mają związek z komiksem, nad którym teraz pracuję. Chciałem się dowiedzieć czegoś o życiu moich przodków i odkryłem, że stroje ludowe kobiet malowane były farbą olejną. Pomyślałem, że odniosę się do tego, malując obrazy na płótnie o tematyce wiejskiej. Pierwszym obrazem byli Kamieniarze Courbeta. Courbet był dla mnie ważny przez jego gęste malarstwo, malarstwo zwyczajnego życia, naturalizm, przyrodę. Dlatego namalowałem ten obraz, stąd wzięły się motywy wiejskie, motywy chłopskie. Istotne jest, że obraz jest zapożyczeniem, czarno-białe malarstwo na podstawie czarno-białych zdjęć kojarzy mi się z przeszłością, wykonuję jakby dwa kroki, które przenoszą nas w czasie, w taką przeszłość przeszłości”.
Artur Żmijewski, Gesty, film i fotografia „Gesty pochodzą z codzienności – z codziennej wściekłości i niechęci jednych do drugich. I do innych, i do każdego. Przemoc przenika codzienność. Każdego dnia ktoś komuś grozi spojrzeniem, słowem, gestem. Od polityków poczynając, na zwykłych ludziach kończąc. Zauważyłem, że chronofotografia dobrze chwyta zagrane gesty niechęci, nienawiści, przemocy. Choć w tym zatrzymanym »filmie« nie ma dźwięku, to i tak dobrze słychać podłe pokrzykiwania.
Z niewiadomych powodów wdzięcznie się to wszystko fotografuje”.
-
6. Fundacja Profile
O nic nie jestem pytany
Mapa →
Andrzej Dłużniewski
20.09–02.11.2019
ul. Franciszkańska 6
www.fundacjaprofile.plAndrzej Dłużniewski
22 obrazy figuralne, 1979, fotografia na płótnie, 92x92 cmWielowątkowa i rozpisana na różne media twórczość Andrzeja Dłużniewskiego wymyka się jednoznacznym klasyfikacjom. Oczywisty jest jego udział w neoawangardowych przewartościowaniach i konceptualizacji sztuki, powinowactwa z Fluxusem i przede wszystkim podwójna przynależność jego praktyki artystycznej realizowanej w obszarze sztuk wizualnych i sztuki słowa. Znany jest jako autor obrazów, rysunków, fotografii, kolaży, rzeźb, obiektów, instalacji przestrzennych, działań performatywnych. W swoich pracach często łączył rzeczy, obrazy i słowa, dopowiadając, dookreślając i jednocześnie różnicując jedne z drugimi. Pojęcie obrazu przenicowywał w szeregu realizacji, pokazując Obraz nieobecnego obrazu (1978), doprowadzając do granic absurdu wzajemne konfiguracje Obrazu, repliki, kopii (1978), demonstrując w dokamerowych działaniach z ramą nieistniejącego obrazu kolejne warianty 22 obrazów figuralnych (1979). Z poczuciem humoru grał z oczekiwaniami odbiorców wobec sztuki. Z bezwiednej pewności wytrącał ich pytaniami o związki pomiędzy sensem słów i ich rodzajem gramatycznym, zmieniającym się w różnych językach. Trzem rodzajom przypisał kolory, rozgrywając w kolejnych pracach nie do końca oczywiste relacje pomiędzy znaczeniem obrazów, słów, ich rodzajem i kolorem.
Prace i komentarze Andrzeja Dłużniewskiego dają wgląd w prowadzony przez niego przewrotny dialog z tradycją modernizmu, ironiczne realizacje odnoszące się do sposobów funkcjonowania i postrzegania sztuki współczesnej, filozoficzno-estetyczne dociekania dotyczące pojęć niekoniecznie związanych ze sztuką, wizualno-tekstowy, prowokacyjny intelektualnie dyskurs zainicjowany w latach 70. i kontynuowany do śmierci artysty w 2012.
-
7. HIGH
Thomas Rentmeister
Bez tytułu, 2015, drewno, farby ścienne, różne materiały (w tym pranie, części plastikowe, świece, styropian) 274x375x57 cm, widok wystawy Städtische Galerie Delmenhorst, fot. Bernd Borchardt, dzięki uprzejmości Thomasa Rentmeistera„Masowo produkowane obiekty codziennego użytku
– od kostek cukru, patyczków do uszu, przez chusteczki higieniczne, gniazdka elektryczne, po całe lodówki – wykorzystuje jako moduły lub klocki w swoich pracach”
– pisze o Thomasie Rentmeisterze kuratorka Art Gallery of South Australia Leigh Robb. Dla Christopha Schreiera z Kunstmuseum Bonn „sztuka Rentmeistera nie jest hermetycznym, samodzielnym procesem czy estetyczną monadą; tożsamość tych »nieartystycznych« obiektów pozostaje zawsze rozpoznawalna. Odwołuje się do minimalizmu, niemniej jednak odświeża jego surowy język zdrową dozą postpopowego i dadaistycznego nonkonformizmu”. Historyczka sztuki Ursula Panhans-
-Bühler określiła to mianem „nieczystego minimalizmu”. A krytyczka Magdalena Kröner pisała o pracach Rentmeistera we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: „Prześmiewczo łączy sztukę i życie, tym samym czyniąc z tego najbardziej wyjątkową cechę swojej twórczości”.
-
8. Instytut Fotografii Fort
A więc wojna
Mapa →
Agnieszka Rayss
20.09–17.11.2019
ul. Racławicka 99 (Fort Mokotów, budynek 06)
www.instytutfotografiifort.org.plAgnieszka Rayss
Krajobraz z popasem, 2019, fotografia, 100x120 cm, dzięki uprzejmości artystki i Instytutu Fotografii FortNośnikiem wyobrażeń wojny są rozmaite obrazy, tworzone w oparciu o historycznie zmieniające się media – od malarstwa batalistycznego, przez fotografię, po nowoczesne technologie. Sposób wizualizowania wojny miał i nadal ma znaczenie polityczne w tym sensie, że wyraża przekonania na jej temat i kształtuje zbiorowe wyobrażenia. Szczególnym typem obrazu wojny są rekonstrukcje tworzone jako rodzaj spektaklu, widowiska organizowanego tak, aby oglądać je z oddali. Bo z daleka widok może być piękny, co tym bardziej czyni go ambiwalentnym.
Wystawa A więc wojna jest efektem obserwacji fenomenu rekonstrukcji historycznych, które – śledzone przez autorkę w zmieniającym się w ostatnich latach kontekście społecznym i (geo)politycznym – stały się, ze zjawiska początkowo marginalnego, popularnym modelem zachowań kulturowych, związanych także z obecną polityką historyczną.
Agnieszka Rayss dostrzega w rekonstruktorach – świadomych lub nie – twórców obrazów-klisz, którzy współuczestniczą w procesach kształtowania współczesnych tożsamości Polaków i sposobów postrzegania wspólnotowej historii. Sięga do źródeł popularnych wyobrażeń wojny, nawiązując ikonograficznie i estetycznie do tradycji XIX-wiecznego malarstwa pejzażowego i batalistycznego, fotografii dokumentalnej, produkcji filmowych.
Pojęcie rekonstrukcji dotyka w pracy artystki nie tylko praktyki odtwarzania wojny jako ambiwalentnej etycznie, ale również statusu samego obrazu, który jest estetyczną rekonstrukcją – rodzajem kolażu szytego z wyobrażeń o klasycznym malarstwie, dokumentalnej fotografii i przyjemnym doświadczeniu filmowej projekcji. Podobnie jak wątpliwość może budzić wizja heroicznej wojny kreowana przez obrazy, tak sam obraz stawia nas przed pytaniem – czym jest to, co widzimy?
-
9. Jednostka
A-Z 2018 (sprawozdanie roczne)
Mapa →
Andrzej Tobis
20.09–19.10.2019
ul. Andersa 13
www.jednostka.comAndrzej Tobis
Pole karne, z cyklu A-Z (Gabloty edukacyjne), 2018, fotografia, 51,8x36,8 cm, dedykowana gablota 55x40x5 cm, dzięki uprzejmości artysty i Galerii JednostkaW 2018 roku minęła 12. rocznica rozpoczęcia przez Andrzeja Tobisa prac nad projektem A-Z (Gabloty edukacyjne). Przez te lata, podczas lingwistyczno-wizualnej podróży przez Polskę, artysta realizuje fotograficzną reedycję niemiecko-polskiego słownika ilustrowanego wydanego w 1954 roku w NRD. W ramach konceptualnego programu fotografowane sceny muszą być odnalezione w Polsce. Dotychczas odnalezionych zostało ponad 1000 haseł. Działanie Tobisa ma charakter utopijny – trwa nadal, choć jego spełnienie jest niemożliwe.
Jak sam mówi: „12 gablot edukacyjnych pokazanych na wystawie w Galerii Jednostka mogłoby być wyborem z 12 lat pracy. Nie chciałem jednak wskazywać początku ani końca całości. Pokazuję bieżącą relację – 12 gablot jako reprezentację 12 miesięcy minionego roku. 2018 był ze wszystkich dotychczasowych lat rokiem najbardziej owocnym. Udało mi się odnaleźć wizualne odpowiedniki ponad 180 haseł. Może to progres, może rutyna. Ta wystawa tego nie rozstrzyga. To nie jest podsumowanie, to jest sprawozdanie roczne. Dlatego, oprócz 12 gablot, w drugim »roboczym« pomieszczeniu zobaczyć można wszystkie A-Z-znaleziska z 2018 r. Jest też mapa i blok tekstowy ze wszystkimi hasłami z oryginalnego słownika ukazujące, co i gdzie zostało odnalezione.
Trzy lata temu postanowiłem intensywniej popracować nad A-Z. Głównym powodem był fakt ponownego pojawienia się w Polsce procesów związanych z transformacją ustrojową. Coraz wyraźniej widać, że transformacja jest stanem permanentnym, zmieniają się tylko jej wektory i dynamika. Stało się też jasne, że ewentualny koniec historii nie będzie miał charakteru sennej nirwany”.Andrzej Tobis (ur. w 1970 r.) zajmuje się fotografią i malarstwem. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (filia w Katowicach). Od 1996 r. pracuje w macierzystej uczelni, prowadzi dyplomującą Pracownię Malarstwa.
-
10. Le Guern
Irmina Staś
Bez tytułu (z cyklu Ornamenty), 2018, akwarela na papierze, 50x65 cm, fot. Norbert Piwowarczyk, dzięki uprzejmości artystki i Galerii Le GuernWystawa Irminy Staś prezentuje prace malarskie i miękkie obiekty.
Obrazy akwarelowe na papierze i olejne na płótnie zbudowane są z motywów pojedynczego fragmentu ciała, zwielokrotnionych tak, że całość kompozycji przypomina wzór charakterystyczny dla tapet czy tekstyliów. Artystkę interesuje znaczenie ornamentu, który od najdawniejszych czasów nie tylko podnosił walory estetyczne architektury i rzemiosła artystycznego, ale również niósł w sobie symboliczne treści.
Multiplikacje motywu cielesnego znajdziemy także w pracach przestrzennych Irminy Staś. Podejmując próbę przekroczenia granic malarstwa, artystka stworzyła miękkie obiekty z wykorzystaniem bawełnianych tkanin, nici oraz ocieplacza odzieżowego. Na podstawie uporządkowanej ornamentalnej kompozycji powstały trójwymiarowe, haptyczne formy. Autorka użyła tkaniny jako medium, aby spotęgować zbliżenie obiektu do człowieka.
„Myślenie o plamie i barwie artystka połączyła z dbałością o walory ornamentalne, w których główną rolę odgrywają pasmowość, powtarzalność, rytm, odstępy i skala. Sięgnięcie po płótna w formie wydłużonego prostokąta pomogło upodobnić jej obrazy do fryzu, zdobionego – niczym ornamentem – powtórzonymi fragmentami ciała. Tworzą je przedstawione w bardziej lub mniej uproszczony sposób piersi, palce, paznokcie, oczy, zęby. Wywiedzione z rzeczywistości zyskują abstrakcyjny wygląd. Formy zazębiają się swymi kształtami, wchodzą jedna między drugą, wypełniają wolne luki i zabudowują tło delikatną strukturą, niby biologiczną tkanką”. – z tekstu Agnieszki Marii Wasieczko.
Ornamenty złożone z biologicznych, cielesnych form mają zaszyfrowane takie treści jak: miłość, bliskość, genetyczne podobieństwa, tożsamość, przyciąganie się i niepewność bycia w świecie i relacjach.
-
11. LETO
Zbigniew Andrzej Natkaniec
Bastion, 1991–2011, fragment instalacji, fot. Patrycja Kucik, dzięki uprzejmości artystyPrace i rodzaj praktyki artystycznej Natkańca przybierają charakterystyczną i hermetyczną formę wypracowywaną przez lata, która stała się odporna na zewnętrzne wpływy i mody. Tworząc skomplikowane i niezwykle detaliczne instalacje, korzysta z wielu motywów (m.in. krzesło, pędzel, chorągiewka, dłoń, kula, trójkąt), które powtarzają się i permutują w żmudne i labiryntowe krajobrazy.
Sam Natkaniec swoje obiekty określa „rzeźbami niepraktycznymi i nieporadnymi”, w których niepokojący bałagan form przeplata się z urokliwymi i żartobliwymi motywami. Prace artysty stają się też opowieścią o procesie, w której malarstwo przeobraża się w trójwymiarowe obiekty – Natkaniec, korzystając z tak dobrze znanych malarzom materiałów jak płótno, drewno i papier, na nowo uczył się ich potencjału, kreując instalacje, które spajają ze sobą dziedzinę malarstwa i rzeźby.
Na wystawie prezentowany będzie przekrój obiektów powstających od końca lat 80. aż po najnowsze realizacje artysty, w których chronologia traci znaczenie, tworząc całościowe i przenikające się wzajemnie konstrukcje.
Zbigniew Andrzej Natkaniec (ur. w 1961 r. w Opolu) jest absolwentem opolskiego Liceum Sztuk Plastycznych. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu na wydziałach Architektury Wnętrz (1982–83) oraz Malarstwa w latach 1983–87. Dyplom z wyróżnieniem zdobył w pracowni malarstwa prof. Jacka Waltosia w 1987 r. Od 1987 r. nauczyciel rysunku i malarstwa w PLSP (obecnie ZPPKP) w Opolu.
Wystawa powstaje we współpracy z Galerią Sztuki Współczesnej w Opolu.
-
12. lokal_30
Jeszcze chwila i trafi mnie szlag
Mapa →
Maria Anto, Zuzanna Janin, Elka Krajewska, Małgorzata Markiewicz,
Kraj M, Małgorzata Malwina Niespodziewana, Anna Orbaczewska, Maria Toboła
20.09–8.11.2019
ul. Wilcza 29a/12
www.lokal30.plAnna Orbaczewska
To Havy, 2019, rysunek farbą naszkliwną na porcelanie, średnica talerza 27 cm, dzięki uprzejmości artystkiTytuł wystawy jest cytatem z piosenki Katarzyny Nosowskiej Mówiła mi matka. Znalazł się w utworze jako jeden z wielu bon motów, które autorka przytacza, wspominając własne dzieciństwo i swoje relacje z matką. Nosowska napisała ten tekst jako dojrzała kobieta, sama mająca dorosłego syna, a została oskarżona przez internautki o przedstawianie macierzyńskiej troski w niewłaściwym świetle, co pokazuje, jak bardzo same kobiety są przywiązane do mitu matki idealnej.
Jeszcze chwila i trafi mnie szlag dotyczy relacji córki i matki – ich złożoności i różnorodności, charakterystycznych dla nich bliskości, troski i wspólnoty doświadczeń, ale również rywalizacji, odpychania się i wzajemnej kontestacji. Zwracamy uwagę na ewolucję, która zaszła w tych relacjach pod wpływem zmiany postrzegania roli kobiety oraz jej związków z partnerami, a także wzorców życia rodzinnego i społecznego. Poza macierzyństwem chcemy pokazać również rzadziej eksponowaną stronę tej relacji, jaką jest córkostwo – termin, który wszedł do języka polskiego za sprawą Joanny Mizielińskiej, tłumaczki książki Adrienne Rich Zrodzone z kobiety.
W ramach wystawy prezentujemy prace dotyczące macierzyństwa i córkostwa, a także przykłady tych związków funkcjonujące w świecie sztuki. Pozwala to bliżej przyjrzeć się oddziaływaniu na siebie osobowości artystycznych matek i córek, zarówno negujących, jak i inspirujących się wzajemnie. Każda kobieta mająca za sobą doświadczenie macierzyństwa, a jednocześnie będąca aktywną zawodowo, zna wewnętrzny konflikt pomiędzy oddaniem swojej uwagi dziecku a poświęceniem się karierze. Przykłady tych trudnych, czasem dramatycznych wyborów można odnaleźć również w historii sztuki. Na wystawie Jeszcze chwila i trafi mnie szlag podejmujemy również zagadnienie odwrócenia roli, kiedy to córka przejmuje funkcje opiekuńcze nad swoją matką, wspierając ją, a jednocześnie z nią współpracując.
-
13. m²
Kamil Kukla
19ROD, 2019, olej na płótnie, 60x50 cm, dzięki uprzejmości artysty i Galerii m²Namalowałem niedawno obraz pod wpływem osobliwego widzenia. Stanęło mi mianowicie przed oczami coś, co z braku lepszego określenia nazwać by można Gruczołem Patriotyzmu. Zobaczyłem go tak wyraźnie najpewniej dlatego, że podejrzewam u siebie znaczne uwstecznienie owego organu. Wnioskuję to z braku wyraźniejszej reakcji mojego organizmu na bodziec. Ktoś krzyczy: „Polska!” – ja, owszem, czuję świdrowanie w uszach, ale niewiele ponad to. A słyszałem o rozchodzącym się cieple w podbrzuszu, rozlewającym się po ciele mrowieniu sięgającym koniuszków palców. Przyznaję się bez bicia, acz z pewnym wstydem, że nie czuję ścisku w krtani na myśl o ojczyźnie, choć może to i dobrze, bo to pewnie nic przyjemnego. Jak to jednak w przypadku osób doświadczających pewnego braku bywa, wyobraźnia pracuje ze wzmożoną aktywnością. Najbardziej rozbuchane seksualne fantazje produkują umysły impotentów, osoby czynnie oddające się promiskuityzmowi są zaś w tym względzie raczej powściągliwe. Tak tłumaczę sobie wyraźność patriotycznej wizji i poczucie wyższego obowiązku, które pchnęło mnie do prędkiego namalowania tego motywu – i następnych. Gorączkowo obciągałem płótnami kolejne krosna, aby pączkujące z pierwotnego Gruczołu „logotypy” polskości – jak Rodło, Toporzeł czy Szczerbiec – nie umknęły mi przypadkiem i pozwoliły się dalej urabiać, krzyżować, splatać, stapiać i rozciągać. Przekonałem się w mig, że wszystkie odlane są z jednego pochodzenia plastycznej, dającej się miętosić z nadzwyczajną łatwością magmy.
Kamil Kukla
-
14. Monopol
Tymek Borowski
Bez tytułu, 2019, olej na płótnie, 100x80 cm, dzięki uprzejmości artysty i galerii Monopol[…] Czyli jak teraz pracujesz, od czego zaczynasz?
Od namalowania czegokolwiek, to średnio ważne. Nie mam szkicu ani pomysłu na obraz. Malarstwo to zapis ruchu w skali 1:1, działanie w terenie, myślenie na płótnie. Widzę, co jest na obrazie, i decyduję, co dalej. Nie wybiegam daleko naprzód, raczej ograniczam się do jednej, bieżącej intencji: taki kształt, to zamalować, lewa połowa czyjejś twarzy z pamięci, ten kawałek zdjęcia wmalować w tę dziurę między formami, przemazać pół obrazu na szaro. Intencje są czasem ogólne, czasem szczegółowe i tak je maluję. Czasem modyfikuję intencję w czasie malowania. I tyle, i od nowa: widzę, co jest na obrazie… Czasem to leci superszybko, ruch za ruchem, a czasem z długimi przerwami.
W pewnym momencie widzę, że obraz jest gotowy, nie muszę się o to martwić. Ja właściwie nie pracuję nad obrazami. Pracuję nad sobą, nad swoimi sposobami podejmowania decyzji. Nie ma w nich ogólnej zasady czy filozofii. To niespójna, ale starannie pielęgnowana kolekcja emocjonalno-intelektualnych zachowań, które prowadzą do powstania dobrego obrazu.
To tak jak z termitierą. Termity nie mają na nią pomysłu, bo nie da się go zapisać w DNA, ale w toku ewolucji wykształciły konkretne proste instynkty na zasadzie akcja-reakcja. I te zachowania wielu owadów wchodzą w interakcje, i mimo że nie ma planu termitiery, to ona powstaje, jest złożona i świetnie działa. To jest organiczne, ewolucyjne, emergentne – w przeciwieństwie zarówno do planowego, radzieckiego podejścia, jak i formalistycznej dekoracji. To mój sposób, żeby prześlizgnąć się między Scyllą metafory a Charybdą konfekcji. Rzeczy, które powstają w ten sposób, są w pewnym sensie naturą. Widać w nich logikę, ale to jest logika, która wytworzyła się sama w procesie ich powstawania. Nikt jej nie wymyślił.[…]
fragment rozmowy Marii Rubersz z Tymkiem Borowskim, czerwiec 2019
-
15. Olszewski Gallery
Glin
Mapa →
Magdalena Więcek
Kurator: Aleksander Wawrzyniak
21.09–21.12.2019
ul. Szpitalna 8A/6
www.olszewskigallery.comMagdalena Więcek
Bez tytułu, 1979, akryl na papierze welurowym, 65,5x50,5 cm, dzięki uprzejmości artystkiW 1807 r. brytyjski chemik sir Humphry Bartholomew Davy wydzielił z gliny lekki srebrzystobiały metal. Tę niezwykłą substancję Francuzi nazwali wówczas argent d’argile, a Niemcy Lehmsilber. Dziś w języku polskim funkcjonują dwie nazwy; słowo glin to stosowana w nauce nazwa pierwiastka chemicznego, zaś aluminium określa wykorzystywane w przemyśle metaliczne tworzywo. Glin jest najczęściej występującym metalem w skorupie ziemskiej, jednakże łatwość, z jaką wiąże się z tlenem, sprawiła, że właściwości czystego pierwiastka nie były ludzkości znane aż do czasów współczesnych. W latach 70. XX wieku, kiedy powstawały metalowe rzeźby Magdaleny Więcek, aluminium, przynajmniej w krajach za żelazną kurtyną, wciąż pozostawało ekskluzywnym symbolem nowoczesności, a zastosowanie tego tworzywa w sztuce – gestem awangardowym.
Na wskroś nowoczesna była też postać silnej niezależnej kobiety artystki. W Polsce już w latach 50. zaczęła dochodzić do głosu cała konstelacja przypominanych dzisiaj od nowa kobiet rzeźbiarek, do której należała też Więcek. Rzeźby prezentowane na wystawie Glin powstały ze stali i aluminium metodami odlewniczymi, a także poprzez spawanie, szlifowanie i gięcie blach. Ich abstrakcyjna forma nosi w sobie ponadczasowego ducha architektury. Przecinające się łuki przywodzą na myśl zarówno sklepienia gotyckich katedr, jak i paraboliczną architekturę współczesną. Elementy rzeźb niczym podwieszone dachy zdają się przeciwstawiać sile ciążenia. Istotne znaczenie, jakie w twórczości Więcek zajmują w latach 60. i 70. motywy lotu i transcendencji, potwierdzają tytuły nadawane przez artystkę rzeźbom z tego okresu: Blisko ziemi, Wzlot, Oderwanie, Lotna, Horyzonty, Nieskończoność, Sacrum. W tym kontekście pracę bez tytułu z 1967 roku – pas grubej aluminiowej blachy wygiętej w dynamiczną pętlę – zinterpretować możemy jako rzeźbiarski odpowiednik akrobacji lotniczej. Pilot wykonujący pętlę doświadcza przeciążeń, a świat na chwilę staje na głowie.
-
16. Piktogram
Słońca
Mapa →
Zuza Golińska
Kurator: Romuald Demidenko
20.09–26.10.2019
ul. Kredytowa 9/1
www.piktogram.orgZuza Golińska
Słońca, 2019, wtórnie przetworzona stal, farba proszkowa (epoksydowo-poliestrowa), Ivano-Frankivsk, Ukraina, dzięki uprzejmości artystki i galerii PiktogramSuchość w ustach i kurz na skórze staną się nieznośne, piach będzie drapał w oczy. Tworzenie z pozostałości minionych produkcji, lepienie i łatanie z resztek całości będzie cenną umiejętnością. Zielone stanie się żółte i wysuszone. Nie będzie kąpieli w wannie ani rodzenia w wodzie. Krople będą rzadkie i cenne. Rosnąca temperatura utrudni wdychanie lekkiego i suchego powietrza. Wybrani będą mieli swoje fragmenty rzek, tam będą się mogli zanurzać w zimnej toni. Kiedy podasz komuś dłoń, pot będzie skapywał po twoich palcach. Czasami będzie za zimno, innym razem za gorąco. Nie będzie prognozy pogody, bo trudno będzie cokolwiek przewidzieć. Fabryki przestaną działać. Dni tygodnia i godziny pracy przestaną być istotne. Cykliczny obrót planet wokół Słońca przez jakiś czas pozostanie ten sam.
Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy.
Stanisław Lem, Solaris
-
17. Pola Magnetyczne
Longue durée
Mapa →
Nelly Agassi, Nicolas Grospierre
20.09–02.11.2019
ul. Londyńska 13
www.polamagnetyczne.comNicolas Grospierre
Skrzynie do Heliografii, ułożone jedna na drugiej, Zawady, 2016 Heliograph producing cases, stacked on top of each other, Zawady, 2016W Longue durée Nelly Agassi i Nicolas Grospierre rozwijają wizualny dialog na temat czasu, architektury i fizycznego braku światła. „Longue durée” – długie trwanie – to ogląd rzeczy oparty na długotrwałej obserwacji, skupiony na powolnych, pozornie niedostrzegalnych zmianach i ich konsekwencjach, postrzeganych jako być może najbardziej zasadnicze aspekty rzeczywistości.
W Heliografiach, nowym cyklu prac Nicolasa Grospierre’a, fotograf porzuca jeden ze swych ulubionych tematów – architekturę – by zaprezentować prace, które można by uznać za antytezę Bressonowskiego „decydującego momentu”. Długa perspektywa jest kluczowa w Heliografiach, które można by opisać jako fotografie bez kliszy, bez aparatu, a nawet bez papieru: geometryczne wzory „wyrysowane” przez słońce na barwnych aksamitnych kanwach na przestrzeni pięciu miesięcy.
Długie trwanie jest równie ważne dla Nelly Agassi i jej twórczego namysłu nad architekturą. W Longue durée artystka zajmuje się biografią budynku mieszczącego galerię Pola Magnetyczne. Plen-air, jedna z jej minimalistycznych, lecz wirtuozowskich interwencji, przywraca do życia elementy architektoniczne niegdyś stanowiące jego integralną część: okna przestrzeni galeryjnej. Zaznaczenie ich nieobecności pozwala Agassi nawiązać kontakt z długą historią domu i badać kwestie znikania, zachowywania, a także tego, jak architektura zmienia się i dostosowuje pod wpływem użytkowania i czasu. Jednocześnie stanowi nawiązanie do fundamentalnego wątku Heliografii Grospierre’a poprzez odniesienie do (nie)obecności światła wpuszczanego przez okna.
Wystawa Longue durée, zrodzona z wizualnej wymiany pomiędzy dwiema autonomicznymi wrażliwościami artystycznymi, porusza zagadnienia czasu, pamięci i immanentnej zmiany, często niedostrzegalnej gołym okiem.
-
18. Polana Institute
Mikołaj Sobczak
New Kingdom Orgy, 2019, akryl na płótnie, 196x140 cm, dzięki uprzejmości artysty i Polana InstituteJest 1536 rok. Miejscowi kaci rozrywają rozżarzonymi szczypcami proroka o bardzo atrakcyjnej powierzchowności. Wszystko ku uciesze biskupa, który wreszcie może wrócić do swojego miasta. Zwłoki mężczyzny wystawiono w klatce zawieszonej wysoko na wieży katedralnej. Upokorzony wówczas najbardziej srogim wymiarem kary Jan Bockelson – prorok anabaptystów, król ich komuny w Münsterze, a wcześniej aktor i sutener z Lejdy – powraca dzisiaj jako zombi, by się zemścić.
Po krwawym pogromie w 1535 roku części jego braci i sióstr udało się przedostać do Polski – w tamtych czasach jednego z najbardziej tolerancyjnych miejsc na mapie Europy. Z Münsteru do Warszawy, gdzie założyli Saską Kępę, przywieźli ze sobą niewystępującą tutaj wierzbę głowiastą, która dzisiaj jest symbolem mazowieckiego pejzażu, recepturę warzenia sera gouda, biało-niebieską technikę zdobienia kafelków, a dużo później w ich grupie wychowa się Anna – nie przez przypadek – German.
Zombi Jan Bockelson po przeanalizowaniu współczesnego populizmu i jego mechanizmów zamierza wskrzesić ideały swojej dawnej komuny – „Nowego Królestwa”. Brak własności prywatnej, zniesienie pieniądza, równość, wyzwolenie obyczajowe itp. brzmią jak mrzonki. Mogą się jednak zrealizować na polu sztuki.
Mikołaj Sobczak (ur. w 1989 r.) ukończył ASP w Warszawie w Pracowni Działań Przestrzennych. Był stypendystą Universität der Künste w Berlinie. Od 2015 do 2019 r. studiował w Kunstakademie w Münsterze. Zajmuje się sztuką wideo, malarstwem i performansem. Jego prace były pokazywane m.in. w MSN w Warszawie, Dortmunder Kunstverein, Bozar w Brukseli, Whitechapel w Londynie.
-
19. Propaganda
Bzik Tropikalny
Mapa →
Damián Flores, Paweł Kowalewski, Mariusz Tarkawian, Ada Zielińska
oraz artyści anonimowi
20.09–19.10.2019
Foksal 11/1
www.prpgnd.netAda Zielińska
Malibu, seria Disaster Cruisin’, 2018, druk na papierze archiwalnym, 150x100 cm, dzięki uprzejmości artystki i galerii Propaganda„Bzik tropikalny jest faktyczną groźną chorobą nerwów w tropikach, powstającą pod wpływem szalonej temperatury, o jakiej żaden upał ukraiński bladego pojęcia dać nie może, następnie pod wpływem pieprznych potraw, alkoholu i ciągłego widoku nagich, czarnych ciał”.
Stanisław Ignacy Witkiewicz, Mister Price, czyli Bzik tropikalny
Podobno gdzieś w głębi (a często zaskakująco na wierzchu) wszyscy jesteśmy rasistami. Na dnie naszego człowieczeństwa leży lęk przed innymi, na którym budujemy swoje uprzedzenia. Ogląd każdej sytuacji zależy od tego, co do niej wnosimy, a jej przebieg od konfrontacji kontekstów, na których jest budowana.
W dramacie Witkacego Mister Price, czyli Bzik tropikalny protagoniści konfrontują się z sytuacją, w której zmuszeni są przyjmować rolę kolonizatorów, choć chcą być biznesmenami. Z kolei tytułowy „tropik” budzi w nich przeróżne niekontrolowane żądze, których nie umieją dobrze nazwać.
Prace na wystawie Bzik tropikalny zachowują się podobnie – trudno dać im wiarę, że są tym, czym są. Często są wręcz wieloma rzeczami naraz. Wszystko zależy od naszego pierwszego spojrzenia, które z góry wiadomo, że będzie mylne.
Specjalne podziękowania dla Szymona Gutkowskiego oraz Ambasady Meksyku w Polsce.
-
20. Raster
Dominika Olszowy
foto: Jan WasiuchnikKim jest Dominika Olszowy?
Wolontariuszka nieprawdy,
dyplomowana sprzedawczyni wody źródlanej w damskich torebkach,
farbowana psychofanka klubu żużlowego Stal Gorzów,
pierwsza w Europie kolekcjonerka testamentów kobiet
w wieku przedmałżeńskim,
hodowczyni instagramowych psów nierasowych,
królowa zmyślonych dat urodzin,
wróżka przepowiadająca przeszłość w telewizji postśniadaniowej,
koło zamachowe motocyklowego gangu wernisażowego,
gwiazda polarna art-feministycznego hip-hopu,
producentka tortów pogrzebowych o nieskończenie przedłużonej trwałości,
dekoratorka wnętrz w domu poprawczym dla bezrobotnych artystów,
wiecznie uśmiechnięta doktorantka medycyny dla nieubezpieczonych,
komiwojażerka plam po porannej kawie,
recepcjonistka w osiedlowym domu strachów dla nieletnich panien,
nocny portier w damskim przebraniu zatrudniony na 7/5 etatu w fabryce używanego skaju,
akcjonariuszka domu pogrzebowego „Pieniądze szczęścia nie dają”,
nałogowa lunatyczka czarnego humoru dokamerowego,
dozorczyni czarnych dziur w sztuce,
kleptomanka drobnych przyjemności,
jedynaczka matki nadziei.
-
21. Rodriguez Gallery
Ale nudy
Mapa →
Dalila Gonçalves, Michał Smandek
20.09–22.09.2019
Al. Jerozolimskie 51/2
www.rodriguezgallery.comDalila Gonçalves
Koncert, 2019, video Full HD, 6’07’’, dzięki uprzejmości artystki i Rodríguez GalleryW jaki sposób wykorzystujemy i wartościujemy nasz czas? Czy dajemy się ponieść frenetycznemu rytmowi, który ogarnął społeczeństwo, aby każda chwila była dobrze spożytkowana, a każda czynność przynosiła konkretne rezultaty? A co, jeśli wbrew tej tendencji zdecydujemy się spowolnić rytm i skupić się na czynnościach monotonnych, które nie są zgoła produktywne? Może się okazać, że te chwile pozwalające naszemu umysłowi na puste przeloty myśli mogą stać się bardziej wartościowe od tych dobrze spożytkowanych.
Michał Smandek i Dalila Gonçalves pozwalają sobie marnować czas. Proces powstawania prac Smandka w terenie opiera się na cierpliwym wyszukiwaniu miejsca i oczekiwaniu na odpowiedni moment do działania. Wędrując, synchronizuje się z rytmem natury i specjalnie pozwala sobie przy tym na nicnierobienie lub proste czynności dla zabicia czasu.
W pracach Gonçalves czas i jego upływ zapisane są już w samym wyborze materiału – wyrobach fabrycznych, które obsesyjnie zbiera, a następnie manualnie, rzemieślniczo przetwarza. Poprzez monotonność swojej pracy wskazuje na spowolnienie, chęć wstrzymania zachwytu nad globalną industrializacją. Pozbawia przedmioty użytkowej funkcji, poszukując nowych form plastycznych bliższych naturze samego materiału.
Są dwie nudy. Ta stymulująca kreatywność i ta prowadząca do apatii. Nuda sytuacyjna w kolejce do lekarza i nuda egzystencjalna – bezsens ogólny. Różne są też ich przyczyny. Prawdopodobnie w kolejce do lekarza filozof się nie nudzi, a kibica raduje mecz z dogrywką. Philip Zimbardo zauważył, że to, czego potrzebujemy, a co nietrafnie nazywamy nudą, to po prostu czas dla siebie.
Mówi się, że nadmiar bodźców jest szkodliwy, ale ich brak także. Gonçalves i Smandek wiedzą, że cała sztuka polega na równowadze między stymulacją a wyciszeniem.
-
22. Serce Człowieka
Joanna Woś
Bez tytułu, 2019, olej na płótnie, 180x130 cmJoanna Woś zajmuje się tematyką wyparcia, substytutów potrzeb, wstydu i traum emocjonalnych, często czerpiąc z estetyki malarstwa historycznego i wykorzystując na nowo symbolikę minionych czasów w celu krytyki aktualnej perspektywy. W swojej najnowszej serii obrazów podejmuje rozważania na tematy dotyczące doświadczeń duchowych i cielesnych w odniesieniu do wrażliwości współczesnego człowieka rozbudzonej obawami dotyczącymi przetrwania w coraz bardziej niepewnych kontekstach społecznych i politycznych. Podobnie jak w eschatologii średniowiecznej skupia się na duszy. Podkreśla jej dualizm – dana osoba ma dwa lub więcej rodzajów dusz: jedna z nich jest związana z funkcjami ciała, a druga może wędrować, uciekać poza nie.
-
23. Stereo
Mateusz Sadowski
Falling, enlarging, rising, repeating, 2018, media mieszane, dzięki uprzejmości galerii StereoPiąta wystawa indywidualna Mateusza Sadowskiego w galerii Stereo zawiera najnowsze prace artysty. W dorobku Sadowskiego znajdują się cykle fotograficzne, prace wideo, filmy animowane oraz obiekty fotograficzne. Punktem wyjścia jest tu zazwyczaj fotografia, najczęściej poddana cyfrowej edycji, ale również procesom fizycznym.
Sadowskiego interesuje zarówno kreowanie poetyckiego przekazu, jak i refleksja nad charakterystyką medium. W ostatnich pracach artysta, wychodząc od fotografii cyfrowej, zmierza ku nadaniu jej cech oryginału. Wyprodukowane w dostępnych współcześnie technikach fotografie (diasec, dibond, druk cyfrowy itp.) są poddawane dalszemu przetworzeniu – podobnie jak przedmioty gotowe w pracy rzeźbiarza. Sadowski zatapia prace fotograficzne w żywicy lub gipsie, dodaje warstwy plasteliny i farby oraz pył fosforyzujący. W ten sposób fotografia otrzymuje cechy materialne, wykraczając poza aspekty przedstawiające.
-
24. Szara
CZY TO SEN, CZY JAWA?! NIE, TO SUMATRA!
Mapa →
Wojciech Kucharczyk
Kuratorki: Małgorzata Miśniakiewicz, Joanna Rzepka-Dziedzic
20–28.09.2019
Biennale Warszawa
ul. Marszałkowska 34/50
www.galeriaszara.plWojciech Kucharczyk
Fulguryty, 1995, matryca do kserografii barwna, 401x382 mm, dzięki uprzejmości artysty i Galerii SzarejWojciech Kucharczyk (ur. w 1969 r.) – artysta audiowizualny, muzyk, działacz. Ma na koncie ponad sto płyt, wiele wystaw i koncertów w różnych miejscach świata, książki, spektakle muzyczne i taneczne, albumy oraz mnóstwo innych projektów. Od 1995 r. prowadzi wydawnictwo Mik Musik i gra, ukrywając się pod różnymi aliasami. W 1994 r. obronił dyplom z malarstwa, instalacji i litografii na katowickiej ASP i wyruszył w wymarzoną podróż. Wcześniej wędrował palcem po mapie, fascynował się afrykańską muzyką, współtworzył Mołr Drammaz i wyjechał na roboty do Niemiec.
W pracach Kucharczyka z połowy lat 90. transformacja ustrojowa, rozkręcający się kapitalizm, otwarcie granic i rozwój technologii splatają się, tworząc eklektyczne obrazy paździerzowej globalizacji, internacjonalizmu z perspektywy prowincji. Przekształcenia krajobrazu geopolitycznego wydarzały się jednocześnie z rozpowszechnianiem nowych technologii komunikacyjnych i reprograficznych – komputerów, internetu i kolorowego ksero. Czarno-różowe grafiki powstawały na podstawie biało-zielonych matryc skopiowanych w negatywie na barwnym ksero, czasami tylko w jednym egzemplarzu.
Działanie na granicy analogu i digitalu – potencjalnej masowości ograniczonej do jednej odbitki – okazuje się tu metaforą stanu zawieszenia pomiędzy lokalnością a globalizacją, swojskością a egzotyką. Marzenia o podróży i dotarcie do niegdyś nieosiągalnych miejsc wyrażone są zabawami polszczyzną opatrzoną komentarzem w łamanym angielskim. Jak w fulgurytach – powstających na skutek stopienia piasku po uderzeniu pioruna – wynikające z gwałtownej terapii szokowej nowe formy i struktury okazują się niezwykle trwałe i nadal aktualne.
-
25. Szydłowski
Parallel Universe
Mapa →
Luka Rayski, Stephen Wilks
20.09–31.10.2019
ul. Wspólna 53
www.galeria-szydlowski.plStephen Wilks
Parallel Universe, 2011, ołówek na papierze, 59,5x42 cm, dzięki uprzejmości artysty i Galerii SzydłowskiLukę Rayskiego i Stephena Wilksa łączy życzliwe spojrzenie na prozaiczną rzeczywistość kryjącą się za tym, co urasta do rangi symbolu czy mitu, oraz ironiczne poczucie humoru. Ich prace przywołują na myśl wielkie dzieła w historii sztuki, ale i skojarzenia z potocznymi znaczeniami symboli czy słów. W twórczości Wilksa można odnaleźć komentarze do sztychów Francisco Goi – jak w przypadku prezentowanej serii rysunków z osłami, lub do Marcela Duchampa, m.in. do Aktu schodzącego po schodach, a także do tekstów mistyki i gnozy. Pojawia się również motyw kapusty, która łączy w sobie jednocześnie wizualne podobieństwo do kuli ziemskiej i do mózgu, jak w Le Monde Chou (Świat Kapusta) przedstawiających kapuściany globus czy obraz z namalowaną kapustą owiniętą w gazetę, na której widnieje pognieciony napis Global Market.
Prace Luki Rayskiego często stają się niemal abstrakcyjne. Dłonie, stopy, ludzkie postaci malowane w bardzo uproszczony sposób wkomponowują się we wzory falujących lub kanciastych jak schody linii. Warstwa wizualna jest bliska estetyce street artu, chociaż faktycznie sięga o wiele głębiej, do wizualnego dziedzictwa neolitu, którego erotyzm i konturowość są wyraźnie obecne we współczesnej sztuce, jak w przypadku A.R. Pencka, Jeana Dubuffeta czy Jeana-Michela Basquiata. W cyklu Arabische Pferde z 2018 r. Rayski wykorzystał strony z fotografiami z niemieckich albumów o koniach arabskich. Palimpsestowe obrazy książkowego formatu balansują pomiędzy ironią a poszukiwaniem czegoś wyjątkowego w tych zwierzętach, wydobywając abstrakcyjne struktury sugerujące ruch lub zmęczenie. Idealizowane konie w pracach Rayskiego w dowcipny sposób stają się na powrót zwierzęce, czasem płochliwe i niezdarne.
-
26. Wizytująca
Paweł Susid
Bez tytułu, 2019, akryl na płótnie, 50x50 cm, dzięki uprzejmości artysty i Wizytującej Galerii UntitledPunktem odniesienia w nowych obrazach Agaty Kus staje się rzeczywistość dryfująca, pełna wszechogarniającego pandemicznego lenistwa i poczucia niepewności.
Agata Kus przenosi nas w świat pozornie znajomy, ale jednak budzący niepokój, roztrojony, rozregulowany, gdzie znaczenie przedstawień nie jest oczywiste. Wzbudza w nas niepewność co do tego czy to co widzimy istnieje, czy na pewno jest rzeczywiste? Miejsca tracą dotychczasowy porządek, stają się czymś innym niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, czymś, co nie istnieje poza sz„Z przeczytanych kilku książek dowiedziałem się, że w roku śmierci Kopernika /1543/ ukazało się jego najsławniejsze dzieło O obrotach ciał niebieskich.
W roku 1600 za głoszenie teorii heliocentrycznej spłonął na stosie na Campo di Fiori w Rzymie Giordano Bruno. W 1633 Galileusz po procesie przed sądem Świętej Inkwizycji został zmuszony do odwołania wyników swoich badań potwierdzających tę naukę. Miał już wówczas udoskonaloną lunetę, dzięki której każdy mógł zobaczyć na własne oczy, że Ziemia obraca się wokół Słońca. Dopiero w 1835 r., a więc dwieście lat później, zdjęto z watykańskiej listy ksiąg zakazanych dzieło Mikołaja Kopernika. Kiedy uświadomiłem sobie, że przez te wszystkie lata żyjące wówczas pokolenia ludzi były zmuszone do życia w nieprawdziwym świecie – aż ścierpła mi skóra.
Postanowiłem wrzucić na płótno niektóre nazwiska, twierdzenia, hasła, poglądy, opinie i dowody. Abym przez ich powiększenie, zwielokrotnienie, podkolorowanie, jednym słowem – przyjrzenie się im ze zrozumieniem, mógł upewnić się, że nie żyję w podobnie sztucznym świecie”.
Paweł Susidtuką. Nowy realizm artystki przesuwa akcenty w stronę świata onirycznego, budząc wątpliwość czy to czego doświadczamy aby na pewno jest rzeczywiste i w jakim świecie się dzieje.
I chociaż w świecie na obrazach człowiek wygląda naturalnie, pomidor jest czerwony, to w pudełku po pizzy jak gdyby nigdy nic wije się egzotyczny wąż, a słońce świeci na niebiesko…
-
27. Wschód
Songs of rain and hobo chili
Mapa →
Anders Dickson
20.09–19.10.2019
Miedziana 11
www.galeriawschod.comAnders Dickson
Once a closely guarded secret, 2019, Offspring 2019 De Ateliers, Amsterdam, widok wystawy, dzięki uprzejmości artysty i galerii Wschód„Na sztukę Dicksona składają się nie tylko tradycyjnie pojmowane obiekty artystyczne, jak obrazy czy rzeźby, ale również to, co się dzieje pomiędzy nimi – swoiste środowisko, jakie dzieła te wytwarzają poprzez własne sąsiedztwo i wzajemne oddziaływanie. Wszystkie prace – zarówno dwu-, jak i trójwymiarowe – łączy podobna kolorystyka i coś, co można by nazwać „motywem przejścia”. Jest w nich zawsze obecna przestrzeń, łącząca jakieś „tu i teraz” z jakimś „gdzieś tam” – próg pomiędzy dwoma światami rozumianymi zarówno w sensie fizycznym, jak i psychologicznym. Tego rodzaju miejsca znaczące, jak zauważa sam artysta, odnaleźć można zarówno i w sztuce, i w rzeczywistości. Ujawniają się one w architektonicznym detalu w malarstwie Fra Angelico, Piera della Franceski czy Jeana Malouela, ale również funkcjonują we współczesnej tkance miejskiej. Dickson przywołuje tu chociażby amsterdamskie toalety w kształcie ślimaka czy przypominające sklepowe witryny frontowe okna w tamtejszych mieszkaniach. Są to miejsca, które symbolicznie stanowią przejście pomiędzy przestrzenią publiczną i prywatną. Ogólnie dostępne czy wystawione na widok publiczny tworzą jednocześnie sferę intymną. Stanowią obszar liminalny, w zetknięciu z którym ludzki umysł popada w zachwyt i odczuwa wstręt; doświadcza perwersji i uduchowienia”.
Martin Herbert
[fragment eseju w ramach Offspring 2019, De Ateliers, Amsterdam]
Anders Dickson (ur. w 1988 r.) – amerykański artysta mieszkający w Amsterdamie. Studiował w Städelschule we Frankfurcie nad Menem w klasie Moniki Baer i Amy Silman (201417) oraz w De Ateliers w Amsterdamie (2017–19). Wybrane wystawy indywidualne: Waterbound with Smokie Allies, The Oracle, Berlin, 2018; Studies in Transfiguration, Beyond the Threshold and Back Again: An Introduction to the Hero’s Journey, Gisela Capitain, Kolonia, 2018; St. Elmo’s Fire, The Beach Office, Berlin, 2017. Najnowsze wystawy zbiorowe: Whoohw haah huuhuu, Lovaas, Monachium, 2019; Paranoid House, Vleeshal, Middleburg, 2018; Monday is a Day Between Sunday and Tuesday, Tanya Leighton, Berlin, 2017.